Codziennie otrzymujesz dziesiątki maili. Wiem, bo ja też je dostaję. I co z nimi robimy? Te od współpracowników i kontrahentów czytamy w pierwszej kolejności. Reszta, wysłana przez firmy próbujące nam coś sprzedać, zlewa się w jedną niewyraźną masę. Czasem je przeglądamy, niektóre czytamy, ale większość po prostu kasujemy. Czy w takim razie wysyłanie elektronicznych listów z ofertą Twojej firmy ma sens? Czy możesz zrobić coś, żeby wyróżnić się spośród marketingowego tłumu i nawiązać stały kontakt mailowy ze swoimi klientami? Istnieją na rynku marki, którym się to udało. Dlatego w dalszej części artykułu spróbujemy podejrzeć ich metody. Ale najpierw odpowiedzmy sobie na podstawowe pytanie…
Najkrótsza odpowiedź brzmi: tak. A skąd to wiemy? W badaniach przeprowadzonych przez firmę SARE stwierdzono, że 69,8% ankietowanych korzysta z ofert wysyłanych przez e-mail w celu kupienia produktu (Badanie wykorzystania poczty Sare System Raport 2022). Przyznasz, że to całkiem sporo. Wynika z tego, że newsletter to nie zwykły spam, ale skuteczna forma sprzedaży. Dlaczego tak się dzieje?
Regularnie wysyłany newsletter pełni kilka funkcji ostatecznie prowadzących do konwersji, czyli sprzedaży produktu. Dzięki niemu:
Podstawowe informacje opisała już moja redakcyjna koleżanka, Monika Chojnowska-Kotowska, w artykule „Jak stworzyć skuteczny newsletter? Definicja, zasady i skuteczność mailingów”. Ja chciałabym tylko przypomnieć kilka ważnych spraw.
Najpierw zdefiniuj grupę docelową. Dopiero gdy już wiesz, do kogo piszesz, możesz to robić ciekawie i skutecznie. Poznanie swojej grupy odbiorców pozwoli Ci ustalić, jakie tematy ich interesują i w jaki sposób dobrze jest się do nich zwracać. Dlatego zanim zaczniesz, sprawdź, kim jest adresat Twojego listu. Będziesz miał pewność, że nie spudłujesz z wyborem tematu.
Określ język komunikacji zgodny z Twoją marką. Język, którym posługujesz się w innych kanałach łączności z klientami, powinien znaleźć swoje odzwierciedlenie w e-mailach. Oczywiście język ten, tak jak szata graficzna, zależy od branży. To znaczy, że jeśli tworzysz markę premium i opowiadasz o niej językiem wyrafinowanym i oficjalnym, to takie też powinny być wiadomości mailowe. A jeżeli Twoja marka lubi być blisko klienta i rozmawiać na zasadach koleżeńskich, to listy będą pisane językiem bezpośrednim i na luzie.
Pisz jasno, konkretnie i używaj języka korzyści. Opowiadaj o tym, co interesuje odbiorcę. Zazwyczaj jest to sam odbiorca 😉. Dlatego nie wychwalaj swojej firmy pod niebiosa, ale raczej skup się na wyjaśnieniu, jak Twoje produkty poprawią jakość życia klienta. W ten sposób zachęcisz go do rozważenia zakupu.
Przekazuj informacje o nowościach i promocjach w interesujący sposób. Możesz opakować je w poradę i załączyć infografikę. Albo powiedz, jak stosować Twój produkt w życiu codziennym (tu możesz zamieścić tutorial). A jeśli opowiesz o nowych trendach, w które wpisuje się Twój produkt, wzbudzisz w odbiorcy pragnienie posiadania.
Przygotuj szablon swojego newslettera i wysyłaj go regularnie, o tej samej porze. Dzięki temu możesz zaoszczędzić naprawdę dużo czasu i znacznie łatwiej będzie Ci dotrzymywać terminów wysyłki. Wypełnianie gotowego szablonu nowymi treściami trwa zdecydowanie krócej niż tworzenie całej struktury maila zawsze od początku. Możesz też raz w miesiącu opracowywać treści na cały miesiąc – pisać maile i planować ich wysyłkę. To znacznie lepsze rozwiązanie niż martwienie się o kolejną wiadomość e-mail już po kilku dniach od wysłania poprzedniej. Co więcej, dzięki stałej częstotliwości Twoi odbiorcy będą wiedzieli, kiedy mogą się spodziewać Twojego newslettera, więc jest szansa, że będą go wręcz wyczekiwać…
Z racji swojego zawodu subskrybuję trochę newsletterów związanych z marketingiem i copywritingiem. Te, które cenię sobie najbardziej, posłużą mi za przykład w tym artykule. Zobacz, jaki jest ich klucz do sukcesu i nie bój się „ukraść” tego, który najlepiej pasuje do Twojej firmy.
Do jednego z najbardziej napakowanych wiedzą newsletterów zaliczam „Useletter” Daniela Bartosiewicza. Opowiada w nim, czego nauczył się w ostatnim czasie i jakie przydatne artykuły, szkolenia, filmy czy inne dostępne w Internecie rzeczy poleca. Widać, że Daniel jest w temacie. Cały czas się dokształca i wie, co w branżowej trawie piszczy. Czy wzbudził tym moje zaufanie? Totalnie. Szanuję go za profesjonalizm i chętnie korzystam z jego rad. A gdybym miała klienta z jego niszy tematycznej, na pewno skierowałabym go do Daniela.
Nie mogę oczywiście pominąć newslettera „12 myków”, dzięki któremu trafiłam pod skrzydła mojego mentora, Jarka Kaniewskiego. Zapisałam się, bo obiecał, że przekaże mi 12 cennych rad z dziedziny copywritingu. Listy były ciekawe, zabawne, ale przede wszystkim merytoryczne. Stwierdziłam, że ja też chcę tak pisać, a Jarek Kaniewski to osoba, od której warto się uczyć. Bądź jak Jarek, dziel się wiedzą i zostań mentorem.
Może spotkałeś się już ze stwierdzeniem, że dodanie imienia odbiorcy w temacie wiadomości zwiększa szansę na to, że zostanie przeczytana. Według Lucy Erezman, specjalistki od e-mail marketingu, używanie imienia subskrybenta jest ważne, ale nie należy się z tym spieszyć.
Na początku Lucy zaleca wysłać kilka listów w sekwencji powitalnej, w których jeszcze nie jesteśmy na ty i dopiero się poznajemy. Jest to bardziej naturalne, niż gdy ktoś obcy od razu zwraca się do nas po imieniu tylko dlatego, że podaliśmy je przy zapisie na newsletter. Prawda?
Poza tym personalizacja to również określone podejście nadawcy listu do adresata. Oznacza odgadywanie jego potrzeb i pisanie właśnie o nich. Dostosowywanie odpowiednich produktów i usług do sytuacji użytkownika newslettera. Pisząc w ten sposób, zyskasz jego uwagę i pozostaniesz w jego pamięci. A to automatycznie zwiększy wskaźnik otwarć (open rate) Twojego newslettera.
Ciekawy pomysł na swoją opowieść znalazł Paweł Tkaczyk. Zainspirowany mitologią nordycką wykorzystuje jej legendy do przekazywania marketingowej wiedzy. Na początku musiałam trochę wgryźć się w tę narrację. Nie znałam wcześniej tych opowieści, a nordyckie imiona zapisywane są przedziwnym zlepkiem spółgłosek, które kojarzyły mi się z komiksowymi przekleństwami (typu: Arrrgh!!!).
Muszę jednak przyznać, że jest to bardzo oryginalny sposób na zwrócenie uwagi subskrybenta i zapisanie się w jego pamięci. A nie od dzisiaj wiadomo, że opowiadanie historii to świetna metoda przekazywania wiedzy. Do tego nadaje Twojej marce charakter i sprawia, że odbiorca nie może doczekać się kolejnej opowieści.
W dobie ciągłego pośpiechu i rozwoju w każdej branży codziennie dzieje się coś ważnego. Osoby, które chcą dobrze wykonywać swoją pracę, a nawet wyprzedzić innych, na pewno są zainteresowane takimi nowinkami. Dlaczego miałbyś im ich nie dostarczyć?
Dla mnie dużą wartość niesie ze sobą newsletter Krzysztofa Bohaczyka „Detechtive”. W detektywistycznym stylu, co tydzień donosi o „poszlakach” z branży nowych technologii. Dowiaduję się z niego sporo o sztucznej inteligencji, chacie GPT i o tym, co kombinują giganci produkujący takie rozwiązania. Chcesz być pomocny i dać wartość potencjalnemu klientowi? Napisz mu o tym, czego nie chciałby przegapić.
W taki sposób inspiruje mnie Magda Owsiany w newsletterze „Idę Jak Burza”. Co piątek opowiada o budowaniu i sprzedaży produktów edukacyjnych. Robi to poprzez polecanie ciekawych materiałów, opowiadanie o swoich kursach, ale też przez dzielenie się swoimi doświadczeniami.
Prowadzi biznes ze swoim mężem i szczerze mówi o blaskach i cieniach ich wspólnej biznesowej drogi. Pisze, co im nie wyszło albo co musieli zmienić, żeby było lepiej. O tym, co planują i jakie mają pomysły na przyszłość. A także o tym, jak odpoczywać i nie wypalić się we własnej firmie.
Dlaczego to do mnie przemawia? Ja też mam mały biznes oraz przesyt historii o sukcesach światłych biznesmenów. Wiem, że te historie też inspirują wiele osób, więc niech sobie będą. Ale ja, podobnie jak inni wrażliwi introwertycy i nie tylko, potrzebujemy realistycznych opowieści o ludziach, którym udaje się prowadzić firmę, tyle że czasem w rytmie: 2 kroki naprzód, jeden do tyłu. Chcę słyszeć raz po raz, że warto próbować i że w tej grze chodzi o to, by po każdym upadku znowu stanąć na nogach. Masz takie historie w zanadrzu? Opowiadaj je w newsletterze, a zyskasz wielu wiernych czytelników i potencjalnych klientów.
Teraz już wiesz, że warto wysyłać newsletter, bo to jest Twój osobisty (choć firmowy) kanał łączności z klientami. Nikt Ci go nie odbierze, a jego treść zależy tylko od Ciebie. Pisząc e-maile regularnie, zdobywasz zaufanie odbiorców, nawiązujesz z nimi bliski kontakt i budujesz ich zaangażowanie we wspólną relację. Dzięki temu adresat ma do Ciebie bliżej, gdy poczuje potrzebę zakupu.
Z kilku przytoczonych przykładów dowiedziałeś się, że warto uczyć się od najlepszych. Teraz sam możesz zdecydować, czy w treści newslettera chcesz dzielić się wiedzą, spersonalizować listy, stosować storytelling, przekazywać nowinki z branży, czy opowiadać o swoich sukcesach i porażkach w biznesie. A może wszystkiego po trochu? Życzę Ci, żebyś odnalazł własny styl i sposób na pisanie newslettera. Wiem, że teraz już potrafisz sprawić, by odbiorcy nie mogli doczekać się Twojego listu.
Umysł ścisły i artystyczna dusza w ciele jednej copywriterki. Moje serce bije na co dzień w mazurskim lesie. Natomiast głowa najchętniej tworzy treści związane z ekologią i rozwojem osobistym. Do priorytetów zaliczam życie w zgodzie z naturą i samą sobą.