Unieważnienie. Sarkazm. Mobbing. Hejt. Najczęściej to „tylko” słowa. Jednak każde z tych czterech niepozornych słów niesie ze sobą wiadomość, która może doprowadzić jej adresata nawet do samobójstwa. Tak – to słowa, które zabijają. Niepostrzeżenie, podstępnie, po kawałeczku. Ale to nie o nich będzie ten artykuł, bo zabójcze słowa i tak słyszysz (a może i mówisz?) za często. Ten artykuł będzie o słowach, które leczą.
Na pewno wiele razy słyszałeś/słyszałaś słowa, które ranią tak mocno, jakby żywcem odkrajano Ci kawałek serca. I na pewno wiele razy takie słowa powiedziałeś/powiedziałaś: w ataku albo w samoobronie, bez zastanowienia albo z pełną świadomością, komuś bliskiemu albo samemu sobie. Najgorsze jest to, że wypowiadanie krzywdzących zdań zazwyczaj nie sprawia nam trudności – tak głęboko i skutecznie zostały wdrukowane w naszą wewnętrzną narrację, że wcale nie trzeba ich daleko szukać.
„Nie przejmuj się tak”.
„Inni mają gorzej”.
„Nie płacz”.
„Powinieneś się bardziej postarać”.
„Jesteś do niczego”.
Słów, które leczą, potrzebują zarówno ludzie, jak i relacje międzyludzkie. W przeciwieństwie do tych zabójczych, nad słowami uzdrawiającymi trzeba się naprawdę zastanowić, poszukać ich w najgłębszych zakamarkach umysłu. Ale warto! Jak wpłyną one na Twoją relację z bliską osobą? Bliski poczuje się przy Tobie bezpiecznie, a poczucie bezpieczeństwa to jeden z filarów trwałego, dobrego związku (zarówno romantycznego, jak i przyjacielskiego). Ogromne znaczenie ma to zwłaszcza dla osób, które doświadczyły emocjonalnej traumy, jaką jest unieważnienie albo nadużycie.
Mam bliską przyjaciółkę. Żeby łatwiej mi było poprowadzić narrację w następnych podtytułach, nazwę ją… Ariadna. A co tam, dam się trochę ponieść fantazji. Skoro ta niezwykła osoba ma mieć wymyślone imię, niech ono także będzie niezwykłe.
Więc Ariadna opowiedziała mi o swoich przeżyciach oraz o pewnej przełomowej dla niej rozmowie, którą przeprowadziła z psycholożką kliniczną. Była wtedy na etapie dochodzenia, dlaczego znalazła się tam, gdzie się znalazła – na zamkniętym oddziale psychiatrycznym. Trafiła do szpitala po próbie odebrania sobie życia. Według Ariadny żadne wydarzenia z jej życia nie usprawiedliwiały ani tym bardziej nie wyjaśniały jej stanu: nawracających od kilku lat myśli samobójczych, samookaleczeń, napadów paniki, smutku, niepokoju, dręczącego uczucia pustki, beznadziei i poczucia winy.
„Przecież nic takiego się nie stało. Nie przeżyłam żadnej traumy w dzieciństwie. Inni mają prawdziwe problemy, a nie ja. Dlaczego więc tak się czuję?” – pytała, załamując ręce. Opowiadała psycholożce różne wydarzenia ze swojego życia, które teoretycznie mogłyby mieć znaczenie, ale do żadnego z nich nie była przekonana.
„To nic takiego” – powtarzała uparcie Ariadna. „Jeśli miałabym się załamać po czymś takim, to naprawdę jestem beznadziejna”.
W pewnym momencie nawiązała do dnia, gdy trafiła na artykuł opisujący stan emocjonalny osób wykorzystanych seksualnie i… odnalazła w nim siebie. Czuła się tak, jakby czytała wywiad przeprowadzony z nią samą! Obrzydzenie do własnej osoby, poczucie bycia kompletnym zerem, kimś niegodnym miłości i uwagi, niewystarczającym, niedopasowanym, pustym, oderwanym od rzeczywistości.
„Problem w tym, że ja nie zostałam wykorzystana seksualnie” – stwierdziła. Ale kiedy psycholożka zaczęła drążyć, prawda wyszła na jaw. Okazało się, że za wykorzystanie seksualne Ariadna uznawała tylko i wyłącznie wymuszony stosunek seksualny i że istnieją inne, „subtelniejsze” sytuacje, które są molestowaniem. I to właśnie one przytrafiły się Ariadnie.
Po co opowiadam Ci tę historię? Bo Ariadna, prawie trzydziestoletnia kobieta, dopiero tam, w gabinecie lekarskim, pierwszy raz usłyszała słowa, które leczą.
„Dużo na panią spadło. Nic dziwnego, że jest pani smutna” – stwierdziła ze współczuciem pani psycholog.
Unieważnienie, którego doświadczała przez całe swoje dotychczasowe życie, doprowadziło Ariadnę do takiego, a nie innego stanu oraz diagnozy psychiatrycznej. Uzdrawiające zdanie: „Masz prawo tak się czuć” powtarzali Ariadnie oddziałowi psychiatrzy, lekarka prowadząca ją po wyjściu ze szpitala oraz psychoterapeutka, z którą pracowała „na wolności”. Dopiero gdy dano jej prawo do swoich uczuć – bez osądzania – otworzyła się przed nią drogę do zdrowienia.
Osoba, która została skrzywdzona, nadużyta lub wykorzystana, ma tendencję do brania na siebie winy za zaistniałą sytuację. Tak samo było z Ariadną. Sytuacja, o której opowiadała psycholożce, wydarzyła się, gdy Ariadna miała niecałe 14 lat. Połączenie unieważniania z zewnątrz ze zjadającym ją od środka poczuciem winy przetoczyło się przez jej psychikę jak niszczycielskie tornado. Ariadna uznała się za winną, bo przecież od nastolatki oczekuje się rozsądku, dojrzałości, świadomego podejmowania decyzji i brania pełnej odpowiedzialności za swoje czyny, czyż nie?
Jednak ordynator oddziału powiedział Ariadnie wprost: „To nie twoja wina. Byłaś dzieckiem”. Naiwnym. Puszczonym samopas. Szukającym odrobiny ciepła i miłości. W jej otoczeniu zabrakło po prostu mądrych, opiekuńczych dorosłych.
Wiele osób – niektórzy z Twoich bliskich na pewno też – zostało nadużytych emocjonalnie, psychicznie czy fizycznie (zarówno seksualnie, jak i nie). Człowiek nadużywany czuje, że musi wziąć odpowiedzialność za alkoholizm kogoś z rodziny, rozwód (swój lub rodziców), śmierć czy inne rodzinne tragedie. Taka postawa najczęściej rozwija się u dzieci, ale pokutuje przez całe dorosłe życie.
Co różni unieważnienie od nadużycia? Unieważnienie polega na pomniejszaniu wartości albo znaczenia tego, co się z Tobą dzieje, co przeżywasz, co czujesz, co masz. Nadużycie zaś jest zabraniem Ci tego, czym wcale nie chcesz się dzielić.
A co zrobić, gdy słuchasz, jak bliski Ci o czymś opowiada, ale kompletnie się z nim nie zgadzasz albo czujesz, jak rośnie w Tobie gniew czy irytacja? A może usiłuje wyrazić swoje uczucia, a Ty nie masz pojęcia, jak zareagować? Pamiętaj, że również w takich sytuacjach masz gorsze i lepsze opcje, a o tej „gorszości” lub „lepszości” decyduje dobór słów. Powiedz:
I jeszcze dwa słowa, o których nigdy nie można zapominać: „Kocham Cię”.
Jakie jeszcze słowo ma wielką moc? „Dziękuję!”. Dowiedz się, jak napisać list lub e-mail z podziękowaniem!
A może chcesz poznać słowa, które pomogą Ci skutecznie negocjować? Przeczytaj Sekrety skutecznych negocjacji.
Justyna Dystrych to doświadczona copywriterka i content writerka oraz autorka ilustracji i graficzka. Z zamiłowania kocia mama.